Zdroworozsądkowe podejście do procedury o udzielenie zamówienia publicznego

Po moich ostatnich gorzkich słowach dotyczących szeroko pojętego systemu zamówień publicznych w Polsce (prawdą jest, że wypowiedzi jeszcze nie dokończyłem) przed rozpoczęciem weekendu majowego zostałem pozytywnie zaskoczony notatką na stronie Urzędu Zamówień Publicznych (http://uzp.gov.pl/cmsws/page/?D;2503) dotyczącą ogólnie rzecz ujmując zdroworozsądkowego podejścia do procedury o udzielenie zamówienia publicznego.

Streszczając treść informacji z ww. strony należy podkreślić, iż Prezes UZP uznał, że zamawiający, błędnie stwierdził, że gwarancja ubezpieczeniowa, w której wymaga się potwierdzenia prawdziwości podpisów osób, które ze strony zamawiającego będą domagać się wypłaty z tejże gwarancji, nie jest gwarancją bezwarunkową. Skutkiem takiego stanu rzeczy było wykluczenie z postępowania o udzielenie zamówienia publicznego wykonawcy, który takową gwarancję złożył. Prezes UZP uznał, iż zamawiający w ten sposób naruszył przepisy PZP, co miało wpływ na wynik postępowania. Zamawiający odwołał się od takiej decyzji Prezesa UZP, jednakże wyrokiem z dnia 25 kwietnia 2013 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (sygnatura akt V SA/Wa 327/13) oddalił skargę zamawiającego na tę decyzję.

W mojej ocenie powyższe orzeczenie może mieć dwojaki skutek.

Z jednej strony bowiem istnieje szansa, że zamawiający w prowadzonych postępowaniach częściej będą podchodzili cywilistycznie do oferentów i składanych przez nich dokumentów. Obecnie bowiem znakomita większość zamawiających, zwłaszcza jednostek samorządu terytorialnego, w prowadzonych postępowaniach zachowuje się jak organ administracji działający w sferze imperium, co skutkuje całkowitym zamknięciem się na argumenty przedstawiane przez oferentów wyjaśniających swoje oferty i dokumenty do nich składane.

Z drugiej strony, w przypadku zamawiających, którzy korzystają z pomocy prawnej w bardzo ograniczonym zakresie, lub ogranicza się ona tylko do tego, „aby robić tak żeby nikt się nie odwoływał”, orzeczenie to może doprowadzić do paraliżu decyzyjnego, a w konsekwencji uniemożliwi prawidłowe  przeprowadzanie przetargów. Skoro bowiem Prezes UZP uważa takie „nieprawidłowości” za prawidłowe, to co z innymi wykrywanymi przez wykonawców, którzy jak wiadomo mają swój interes we wskazywaniu uchybień w ofertach konkurentów.

Osobiście bardziej skłaniam się ku pierwszej z przedstawionych możliwości. Wynika to z tego, że zamawiający winni zyskać większą świadomość konsekwencji jakie wiążą się z podejmowanymi przez nich decyzjami. Jednocześnie uwidocznia się im, iż ich działania nie są bezkarne i nieweryfikowalne, co tym bardziej powinno ich składniach do podejmowania wyważonych decyzji mających na celu nie tylko ich interes, ale również reguły wykładni obowiązujące w polskim systemie prawnym.